Jechalismy Leśną drogą, była pusta, otaczały nas wysokie konary drzew z czupryną zielonych liści. W tamtej chwili byliśmy tylko my, ja i On. Tak pewny kierownicy i prędkości która ciągle rosła.. Jechalismy tak szybko, adrenalina i podniecenie wywoływały w mojej głowie euforie nie do opisania, zamknęłam oczy. Czułam ekscytujące ciepło, przebiegała po moim ciele fala gęsiej skórki..
Wtedy jak z podziemi na drodze pojawiła sie mała sarna, Zaczął hamować, stracił panowanie nad kierownicą, nie było ucieczki, złapałam go za rękę, a panika i szok dodawały mi jakiejs siły. Samochod zatrzymał się, nie mogłam się ruszyć, czułam jak po skroni kapie mi krew, spojrzałam na niego, byl nieprzytomny.

Poczułam błogość, wokół mnie była piękna zielona łąka, przejrzyście błękitne niebo i tak przerażająco jasne smugi światła. - Nie bój się - usłyszałam za plecami, skąd ja znam ten wspaniały i miękki głos? odwróciłam sie a za mną stał Michał, moj Michał z bukietem bialych stokrotek. Przytuliłam go mocno. Jesteśmy razem! razem! moje serce juz dawno się tak nie cieszyło, a ja tak dawno nie czułam się tak dobrze, - chodź, zaprowadzę cię do bram mojego ogrodu, moja piękna, moja piękna! - ciągnął mnie za rękę, szliśmy w strone drzwi obrośniętych winoroślami, w pewnym momencie jego twarz posmutniała, niebo zszarzało , zieleń wyblakła, a on znikł.

Otworzyłam oczy. - Mamy ją! - krzyknął mężczyzna w białym fartuchu, panował straszny chaos, dwóch lekarzy i jakieś pielęgniarki biegały zjednej sali do drugiej. Poczułam przeraźliwy ból w klate piersiowej, nie mogłam ruszyc kończynami. W gardle miałam jakąłś rure, w rękach mase igiel, był szum od urządzen i dziwnych piknięć..
Spojrzałam w bok, w sali obok lezał chłopak, nagle lekarze przestali go reanimowac, odeszli bezdradni, jakas pielęgniarka zasłoniła mu twarz prześcieradłem. Wybuchła we mnie panika, chciałam płakac ale respirator nie pozwalal wydusic mi z siebie zadnego odgłosu, chciałam krzyczeć jak szalona, NIE, nie ,nie.. probowalam wstac, z oczy płyneły mi łzy. Jakaś pielęgniarka złapała dłońmi moja rozszalałą z żalu twarz - To nie On - zasnełam.

Obudziłam sie po dwóch dniach, rozejrzałam po białej jak śnieg sali przepełnionej masą różnych urządzeń pomagających w utrzymaniu ludzi przy życiu. Obok mnie leżał On. Nie ruszał się, wielkie urządzenie oddychało za niego. Wszedł lekarz - prosze mocno odkaszlnąć, usuniemy rurke - odkaszlnełam, poczułam straszny ból ale i ulgę, nabrałam powietrza do płuc, oddycham sama..
Chciałam zapytać o niego, czy z nim wszystko dobrze.. ale z mojego glosu wycisnełam tylko jakies ciche pochrapywanie.

Wtedy do pokoju weszła Ona, zapłakana, podeszła do jego łóżka i opadła przytulając dłońmi jego ciało. Pocałowała go, usiadła na krześle, oparła głowe o łóżko i cicho popłakiwała. Przez drzwi usłyszałam cichą rozmowę.
- To cud że wogóle przeżyli, samochód jest zmasakrowany.
- jak to oni?
- Kierowca i dziewczyna, jego pasażerka
- Przecież syn był w delegacji? jaka dziewczyna? jaka pasażerka?
- Pani syn ma połamane 4 żebra, musieliśmy usunąc kawałek wątroby, stracił wiele krwi, ma wstrząs mózgu, złamaną noge w 3 miejscach i wiele licznych otarć i siniaków..
- A co z tą dziewczyną ?
- Hmm tu sytuacja jest nieco lżejsza, oddycha samodzielnie, ma złamane żebra, nogi są bardzo okaleczone ale nie są złamane, ma małego krwiaka w głowie, musielismy zszyc pare rozcięć, ale z nią jest lepiej, policja powiadomiła nas ze mężczyzna wziął wypadek i uderzenie na siebie, dlatego jest teraz w takim stanie.


kobieta weszla do sali, zamknęłam oczy, nie chciałam widzieć jej twarzy, nie chciałam na nie patrzec. Podeszła do jego łóżka, czułam na sobie jej wzrok.
- Ta dziewczyna jechała z nim samochodem - powiedziała do Niej, do kobiety która dzieli z nim życie niewiedząc jak wielką namiętnością darzy mnie jej facet.
Otworzył oczy, kobieta pobiegła po doktora, a ona usmiechała się do niego i mowila jak bardzo go kocha. Przyszedł doktor, On juz kontaktował, usuneli mu rurke, oddychał sam, ale nic nie mowił. Przekręcił głowe w moją strone. Patrzył z tą miłością, z tym uczuciem z którym zawsze patrzyl na mnie Michał. Popłyneły mi zły. Wydusił z siebie ciche przepraszam..

Do sali wpadł moj mezczyzna, zapłakany, zdyszany i tak bardzo przerazony. mocno obiął moją twarz i czule całował powtarzająć - kochanie jak dobrze ze jestes-...

Szybko przyszła pielęgniarka i wszystkich wyprosiła - muszą odpoczywać - zostalismy sami w białej pustej sali.
- ona wyskoczyła tak nagle... - mowił patrząć w sufit.








Imię:


Wyświetlaj emotikony w komentarzu

Lista emotikonów


Tak napisali inni:
Talk.pl :: Wróć