14.05.2005 :: 15:22
Wczorajszy dzien był straszny... Musiałam pujść z Latim (majkiem) na urodziny do jego kumpla.. to był koszmar musiałam udawac ze go kocham, musiałam udawac szcześliwą i nie dac po sobie poznac ze moj uśmiech jest od niechcenia...Żona jego kumpla ciągle sie o cos pytała kiedy ślub? kiedy urodzi sie dziecko? jak dacie na imie? czy sie cieszymy? - koszmar Nawet z tym udawaniem radziłam sobie dobrze LAti był strasznie zadowolony ze ja sie ciesze ze z nim poszłam i ze dobrze sie bawie (wcale tak nie było!) Ale gorsze zaczeło sie po powrocie do domu... Nienawidze gdy mowi ze mnie kocha, szepcze czułe słówka, zaczyna sie przytulać... Boże za jakie grzechy?? Czuje sie jak niewolnica samej siebie, przeciez nie moge sobie odejsc i sama zacząc wychowywac dziecko...nie dała bym sobie rady... A tak nawiasem wasze komentarze sa nie na miejscu... zastanówcie sie co piszecie bo dajecie nimi świadectwo swojej niedojzałości i bezczelności....